Dzień czwarty zaczęliśmy od przyjemnego akcentu, jakim była pyszna kawka Don Caffe przed śniadankiem. Następnie przystąpiliśmy do pałaszowania bułgarskiego specjału śniadaniowego, którego nazwy nie pamiętamy (ciasto francuskie z domowym bułgarskim serkiem) – palce lizać!
Po wymeldowania się z hotelu ruszyliśmy w kierunku Sedemte Ezera. Planowo mieliśmy rozpocząć podejście od Panicziste, ale droga zawiodła nas do schroniska Maljowica, gdzie zdecydowaliśmy się wziąć nocleg. Zostawiliśmy rzeczy i udaliśmy się do Bada Vada, do której dojazd był przeznaczony chyba dla samochodów terenowych, ale fordzik dał radę. Po opłaceniu 4 lewów za „parking” wyruszyliśmy na naszą wędrówkę niebieskim szlakiem. Trasa prowadziła przez las, liczne wąwozy i wąwoziki, a także tunele kosodrzewiny. Zasuwając ostro do góry, delektowaliśmy się rilskim powietrzem. Niektórych przytykało z „wrażenia” ;P W trakcie podejścia nie spotkaliśmy żadnych turystów, stąd wywnioskowaliśmy, że faktycznie wybraliśmy mało popularne podejście.
Po około 2 godzinach dotarliśmy do Doliny Siedmiu Jezior i potwierdziło się to co opisują wszystkie przewodniki, że jest to jedno z NAJPIĘKNIEJSZYCH miejsc Riły. Wraz z dotarciem do tej czarującej krainy zaświeciło słoneczko, które wcześniej mimo prognoz pogody zwiastujących 37 stopni, kryło się za chmurami.
Po krótkim odpoczynku nad pierwszym jeziorkiem ruszyliśmy szlakiem zielono-żółtym w kierunku kolejnych: Ribnoto Ezero, Trilistnika Lake, Bliznake Lake i Babreka Lake. Wszystkie jeziora są położone w niezwykle malowniczej krainie, z której roztaczają się piękne widoki na pobliskie szczyty górskie: Zeleni Kamyk (2587m), Damga (2669m), z których pozdrawiali nas piechurzy. W dniu dzisiejszym owe szczyty były poza zasięgiem - będzie powód, żeby kiedyś tutaj wrócić.
Następnie rozpoczęliśmy wędrówkę granią w kierunku schroniska Rilske Ezera, po drodze omijając konie pasące się na połoninie. W schronisku, które jak na warunki bułgarskie wyglądało całkiem przyzwoicie, posililiśmy się lodami i ruszyliśmy dalej w drogę powrotną.
Początkowo trasa była wyłącznie kamienista, następnie weszliśmy w las i kierowaliśmy się na schronisko Lovna. Ominąwszy chyże podążając czerwonym szlakiem napotkaliśmy na małe problemy. Wyszliśmy na utwardzoną drogę, gdzie szlak czerwony zniknął. Podjęliśmy decyzję, że idziemy w prawo i okazało się, że mamy dobrą intuicję. Po drodze mieliśmy kolejną małą zagwozdkę związaną z ponownym zniknięciem szlaku, ale i tym razem udało się wybrnąć z opałów. Poza dwoma powyższymi sytuacjami, poziom oznakowania szlaków w Rile oceniamy bardzo wysoko.
Po około 8 godzinach dotarliśmy do oczekiwanej bazy w Bada Vada, gdzie czekał na nas fordzik. Jeszcze 4 kilometrowy off Road i dotarliśmy do schroniska. Jego standard pozostawia trochę do życzenia, ale orzeźwiający prysznic rekompensuje wszelkie niewygody. Teraz śmigamy spróbować tutejszego jadła.
B będziemy w kontakcie